Lizzie Borden chwyta za siekierę

Lizzie odkrywa w rodzinnym domu ciało swojego brutalnie zamordowanego ojca i staje się główną podejrzaną, a później oskarżoną o morderstwo.



Film nawet nie stara się ukryć tego, czy główna bohaterka dokonała morderstwa, czy nie. Owszem, trzyma nas w tej cząstce niepewności aż do samego końca, ale przez cały czas dostarcza nowych dowodów świadczących o jej winie.
Lizzie wykreowana jest jako bohaterka o dwóch twarzach. Stara się być niewinna i boi się kary, a jednocześnie jest zimnokrwista i nie żałuje tego co zrobiła. Policja od początku znajduje dowody jej winy, jej wytłumaczenia nie są ani trochę przekonujące, a jednak cały czas udaje, niszczy pozostałe dowody i trzyma się na powierzchni tylko dzięki wybitnego prawnikowi, który zdecydował się jej pomóc.
Bohaterka nie miała przyjemnego ojca. Miała prawo nie pałać do niego pozytywnymi emocjami.
A jednak podczas ciągnącej się przez cały film rozprawy, miałam nadzieję, że sąd uzna ją za winną i poniesie konsekwencje. Jej granie na uczuciach do mnie nie przemawiało i jedyne czego chciałam i na co czekałam, to jej skazanie. Właśnie to trzymało mnie w napięciu i tylko to trzymało mnie przed ekranem. Pomimo nietuzinkowego pomysłu na fabułę, film ciągnie się niemiłosiernie i momentami jest aż nudny. Bohaterowie nie są pełnokrwiści, a czasami wręcz irytujący, ale produkcja nadrabia przyjemnym XIX-wiecznym klimatem.

Reżyseria: Nick Gomez

Komentarze

Popularne posty