Sama przeciw wszystkim

"Sama przeciw wszystkim" to film składający się ze spotkań w salach konferencyjnych, przesłuchań kongresowych i wystąpień publicznych. Krótko mówiąc, skupia się na rozmowach, ale zadziwiająco dobrze się to ogląda. Film opowiada o waszyngtońskiej lobbystce, która nagle postanawia zawalczyć w słusznej sprawie.


Dostęp do broni jest powszechny w Stanach Zjednoczonych. Broń można kupić wszędzie i to bez ukazywania dowodu tożsamości, co dla niektórych nie sprawia problemu, ale dla innych jest przerażające. Główna bohaterka, panna Sloane, postanawia wziąć stronę tych drugich i wszelkimi metodami stara się wygrać najtrudniejszy pojedynek w swoim życiu.
Film bombarduje widza typowymi dla branży lobbystycznej sloganami i hermetycznym słownictwem, a także prezentuje różnego rodzaju spiski, przez co nie zawsze udało mi się wszystko do końca zrozumieć. Nie zakłóciło to jednak ogólnego przekazu.

Film stara się pokazać pannę Sloane jaką zimną, bezczelną, bezduszną i skłonną do wszystkiego lobbystkę. Nie liczy się z uczuciami swoich współpracowników i nie zawaha się uciec do nielegalnych metod. To wszystko było jedynie pozorem dla zamaskowania jej prawdziwego celu, którym było jak najmniejsze zaangażowanie swoich współpracowników w potajemną walkę, którą toczyła całkiem sama. Poświęciła się, aby nikt inny nie został ukarany.

"Sama przeciw wszystkim" stosuje również typowe chwyty próbujące symulować ostateczną porażkę, by nagle i niespodziewanie wybić się z dna, dalej ciągnąc batalię. Są zwroty akcji w różnej postaci, ale największy z nich występuje na sam koniec. Nie można powiedzieć, że być on całkiem nieprzewidywalny, ale element zaskoczenia zadziałał.

Produkcja lawiruje między wydarzeniami "późniejszymi" i "wcześniejszymi", które z każdą kolejną sceną, coraz bardziej łączą się ze sobą i tworzą pełną historię. Nie łudźmy się jednak, że pokazują absolutnie wszystko, bo najważniejsze jest to, co dzieje się poza oczami widza, a co zostaje zgrabnie wytłumaczone na koniec. Na ekranie są jednak pozostawiane subtelne wskazówki i co sprytniejszy widz, zapewne powoli zacznie składać je do kupy.

Jednych może znudzić ciągła konwersacja, bo nie oszukujmy się - akcja jest znikoma. Jednak to właśnie dialogi są istotą tego filmu i nie spisujmy go przez to na straty, bo jest warty obejrzenia.

Reżyseria: John Madden

Komentarze

Popularne posty